Po co zaczynać, skoro pewnie i tak się nie uda?

O niskim poczuciu wpływu i autentyczności w budowaniu marki osobistej

Znasz to uczucie, kiedy masz pomysł, ale zanim go ruszysz, Twój własny umysł podsuwa myśl: "I tak mi się nie uda"?

To nie lenistwo. To nie brak talentu. To niskie poczucie sprawczości. I może sabotować wszystko, co ważne, zanim w ogóle wystartujesz.

Co to jest self-efficacy i dlaczego jest takie ważne?

Psycholog Albert Bandura nazwał to poczuciem sprawczości (ang. self-efficacy). To przekonanie, że jesteś w stanie skutecznie poradzić sobie z konkretnym zadaniem.

To nie to samo co pewność siebie. Możesz być ogólnie pewna siebie, ale w nowej sytuacji (np. nagrywaniu stories) czuć się jak totalna amatorka.

Self-efficacy spada, gdy:

  • Nigdy nie robiłaś czegoś podobnego,

  • Masz za sobą złe doświadczenia,

  • Porównujesz się do innych (i wypadasz gorzej),

  • Czujesz, że nie masz kontroli nad wynikiem.

Dlatego właśnie, zamiast ruszyć – analizujesz. Zamiast testować – poprawiasz. I wszystko zostaje tylko w Twojej głowie.

Warto dodać, że według Bandury wzmacnianie self-efficacy odbywa się przez:

  1. Doświadczanie sukcesu (nawet najmniejszego),

  2. Obserwację innych (czyli modelowanie – jeśli inni mogą, ja też mogę),

  3. Wsparcie słowne i emocjonalne,

  4. Interpretację emocji – zrozumienie, że stres nie oznacza niekompetencji.

Marka osobista to pole minowe dla niskiej sprawczości

W budowaniu marki osobistej to zjawisko uderza najmocniej. Bo:

  • To Ty jesteś produktem. Nie chowasz się za nazwą firmy, pokazujesz siebie.

  • To widać. Ludzie mogą Cię ocenić. Może Cię to zranić.

  • Nie wiesz, czy "Ty" wystarczy. Często czujesz, że musisz być bardziej ogarnięta, bardziej elokwentna, bardziej jakaś.

A przecież budowanie marki osobistej wymaga odwagi – nie tylko do działania, ale do bycia sobą na oczach innych. To właśnie dlatego poczucie wpływu ma tutaj kluczowe znaczenie.

Psychologia społeczna potwierdza: im bardziej zagrażające środowisko, tym większe ryzyko, że wybierzemy konformizm zamiast autentyczności. Ale marka osobista zbudowana na masce – nie przetrwa.

Jak pokazać siebie, skoro nie czuję się jak ekspertką?

To pytanie zadaje sobie każda osoba, która dopiero zaczyna. Szczególnie kobiety, które często były uczone, że trzeba "mieć papiery", zanim się odezwiesz.

Ale prawda jest taka:

  • Masz prawo dzielić się tym, co wiesz teraz – bo wiedza to nie absolut. Pomagasz nie tym, którzy wiedzą więcej od Ciebie, ale tym, którzy są dwa kroki za Tobą. I to wystarczy. To tzw. efekt "relacyjnego przewodnika" – ludzie uczą się chętniej od osób, które przeszły przez to niedawno.

  • Masz prawo zacząć bez perfekcyjnego planu – bo plan nie buduje relacji. Twoja obecność i komunikacja – już tak. Autentyczne początki są bardziej angażujące niż gotowy efekt końcowy.

  • Masz prawo być sobą w procesie rozwoju – bo właśnie to sprawia, że inni będą chcieli Cię obserwować. Nie dla „eksperckiego” tonu, ale dla autentycznego procesu, z którym mogą się utożsamić.

Dlaczego to działa? Bo ludzie szukają prawdziwych historii, nie ideałów. Twoja droga – niedoskonała, ale realna – może być dla kogoś mapą. A to więcej warte niż idealna grafika czy wyuczony ton.

Jak wzmacniać poczucie sprawczości?

Nie potrzebujesz transformacji. Potrzebujesz dowodów, że umiesz działać. Nawet w małych rzeczach. Bo to właśnie małe sukcesy uczą mózg, że można próbować – i przeżyć.

  • Zacznij od mikro-zadań: nagraj 1 stories bez publikacji. To trening, nie test.

  • Zapisuj swoje postępy: co zrobiłaś, choć się bałaś? To buduje Twój wewnętrzny dowód.

  • Szukaj analogii: w czym już jesteś skuteczna? Gotowanie dla znajomych, doradzanie siostrze, zarządzanie domem – to wszystko są realne kompetencje. Przenieś je na nowy grunt.

Dlaczego to działa? Bo sam widok swojego działania redukuje lęk. Mózg nie potrzebuje sukcesu. Potrzebuje dowodu, że coś się ruszyło.

Dodatkowo: obserwowanie osób na podobnym poziomie, które zaczęły działać, aktywuje mechanizm „uczenia się przez modelowanie” – kluczowy w budowaniu poczucia self-efficacy.

Ćwiczenie:

Twój trój głos

Zapisz na kartce trzy wypowiedzi:

  • Głos strachu: Co mówi, kiedy chcesz zacząć? (np. "to głupie", "wszyscy zobaczą, że jestem nowa")

  • Głos doświadczenia: Co wiesz, że już potrafisz? (np. "pomagałam znajomym, mieli efekty")

  • Głos przyszłej siebie: Co mówi osoba, która już zaczęła? (np. "cieszę się, że nie czekałam dłużej")

Przeczytaj te trzy głosy jeden po drugim. Który chcesz wzmocnić? I co możesz dziś zrobić, by ten głos miał argumenty?

Dlaczego to działa? Bo internalizacja strachu działa na nieświadomym poziomie. Ale kiedy go nazwiesz – odzyskujesz nad nim kontrolę. To pierwszy krok do budowania odporności psychicznej i zmiany narracji wewnętrznej.

Marka bez maski

Budowanie marki osobistej nie oznacza, że masz się przeobrazić. Oznacza, że wybierasz, co chcesz pokazać.

To nie przebranie. To kompozycja. To Ty decydujesz, co znajdzie się na scenie, a co zostanie za kulisami.

Twoja marka to nie kostium. To mikrofon. To Ty decydujesz, co przez niego powiesz – i do kogo.

Dlaczego warto być sobą? Bo tylko wtedy nie musisz niczego udawać. A kiedy przestajesz udawać – zaczynasz naprawdę działać. Autentyczność to jedyny stan, który jest skalowalny bez wypalenia.

Na koniec:

Nie czekaj, aż poczujesz się gotowa. Zacznij, a poczucie gotowości przyjdzie po drodze.

Zacznij jako Ty. Nawet, jeśli jeszcze Cię nikt nie zna. Nawet, jeśli drży Ci głos. Nawet, jeśli wszystko w Tobie mówi: "nie teraz".

Bo jak nie teraz, to kiedy?

Previous
Previous

Nie chcę być marką. I co teraz?

Next
Next

„Czy to jestem ja?!” – czyli o rolach, które mamy w sobie (i dlaczego to nie jest nic złego)